9/07/2018

Zjazd Pracowników Kultury, Lwów, 16-17 maja 1936

„Lwowski Zjazd Pracowników Kultury był odpowiedzią na apel Międzynarodowego Antyfaszystowskiego Kongresu Pisarzy, zorganizowanego w 1935 r. w Paryżu z inspiracji III Międzynarodówki. Obradujący tam pod przewodnictwem Romain Rollanda, André Gide’a i André Malraux twórcy wezwali do organizowania krajowych kongresów w celu obrony kultury przed faszyzmem [1]”.


Lwowski Zjazd Pracowników Kultury
 Zjazd pracowników kultury w obronie wolności i postępu - relacja ze Zjazdu Pracowników Kultury we Lwowie, „Trybuna Robotnicza”, 24 maja 1936 r.
źródło: B. Dąbrowski, Lwowski Zjazd Pracowników Kultury (wspomnienia uczestnika), [w:] Kultura Polski Ludowej, red. T. Galiński, Państwowe Wydawnictwa Ekonomiczne, Warszawa 1966, s. 63.

Zjazd Pracowników Kultury, zapamiętany jako „zjazd lwowski” odbył się w dniach 16 i 17 maja 1936 r. – był inicjatywą zorganizowaną przez porozumienie trzech organizacji: Komunistycznej Partii Polski, Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz Międzynarodową Organizację Pomocy Rewolucjonistom. Kongres pod przewodnictwem m.in. Karola Kuryluka (znanego jako redaktor lewicowych „Sygnałów") odbył się niemal w miesięcznicę śmierci Władysława Kozaka – robotnika, który zginął z rąk sanacyjnej policji podczas tłumienia kwietniowej demonstracji bezrobotnych (13 kwietnia). Zorganizowany dwa dni później pogrzeb Kozaka stał się pretekstem do wielkiej manifestacji klasy robotniczej Lwowa, która to – po interwencji policji – przerodziła się w regularną walkę uliczną. Jak wspominał jeden z uczestników zjazdu, Bronisław Dąbrowski:
„Porąbana szablami policji trumna Władysława Kozaka, ślady barykad i przelana krew robotników – te świeże jeszcze wspomnienia budziły pragnienie odwetu i skłaniały do czynnego protestu. Strajki i demonstracje, potężna manifestacja pierwszomajowa, pieśni rewolucyjne i gniewnie wzniesione pięści – wszystkie te oznaki nadciągającej burzy ujawniały głęboki wstrząs polityczny, jaki ogarniał społeczeństwo lwowskie. W takiej to atmosferze i aurze gorącej i chmurnej rozpoczęły się 16 maja obrady Zjazdu Pracowników Kultury [2]”.
W zjeździe uczestniczył szereg postaci istotnych dla polskiej kultury – swoje odczyty dla licznej, międzyklasowej publiczności zgromadzonej w sali lwowskiego Teatru Wielkiego oraz Instytutu Technologicznego mieli m.in. Emil Zegadłowicz, Andrzej Pronaszko, Leon Kruczkowski, Jonasz Stern, Tadeusz Kotarbiński czy Władysław Broniewski. 
„Dobra kulturalne narażone są w warunkach ucisku i terroru na najwyższe niebezpieczeństwo, gdyż mogą się rozwijać jedynie w atmosferze twórczości, wolności i pełnej zapału wiary w przyszłość. Dlatego potępiamy wszelkie bez wyjątku objawy ucisku fizycznego i moralnego, gdyż godzą w dobro i rozwój kultury, której jesteśmy bojownikami. Groźne niebezpieczeństwo zmusza do szybkiego i solidarnego działania. Świat ducha musi się zorganizować, ostrzec wszystkich przed grożącym niebezpieczeństwem, upomnieć o swoje prawa… Świat ducha i świat pracy musza sobie podać ręce. Naprzód w bój o wolność człowieka, o wolność i rozwój ducha i kultury, o usunięcie krzywdy społecznej, o pokój dla znękanej ludzkości, o nowe, lepsze i pewniejsze jutro [3]” – brzmiał jeden z postulatów zjazdu.
W trakcie referatów i dyskusji poruszano temat niezbędnej reformy edukacji, w tym potrzeby powszechnej tolerancji narodowej i wyznaniowej, skuteczniejszej walki z analfabetyzmem, równouprawnienia języków mniejszości narodowych oraz zmian w systemie kształcenia – postulowano wprowadzenie programu opartego na idei wolności i postępu. Dziennikarze, dziennikarki, literaci i literatki apelowali o zniesienie cenzury, opowiadali się przeciw „faszyzacji życia literackiego” oraz umacnianiu się periodyków proimperialnych i prokapitalistycznych. Ważnym punktem wystąpienia artystek i artystów był apel o poszanowanie wolności twórczej i tworzenie miejsc pracy dla osób spoza głównego obiegu sanacyjnego mecenatu; ludzie teatru podnosili kwestię potrzeby dotacji dla teatrów robotniczych i ludowych oraz zmian w polityce repertuarowej państwowych teatrów, dotychczas faworyzującej przedstawienia mierne artystycznie, ale efektowne z punktu widzenia merkantylnego. W wystąpieniach głównym wątkiem stała się potrzeba sztuki zaangażowanej, która powinna być upowszechniana szerokiej publiczności – bez względu na status majątkowy, czy przynależność etniczną odbiorców i odbiorczyń. Efektem tych debat stała się idea powołania Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Kultury – projektu, który jak dotąd, pozostaje w sferze niespełnionych marzeń robotników i robotnic kultury.

Co znamienne dla drugiej połowy lat 30., zjazd – pomimo swojego owocnego przebiegu i obietnic kolejnych spotkań – nie odbył się bez incydentów. Zjazd inwigilowała policja, a sobotnie wystąpienie Leona Kruczkowskiego zostało zakłócone przez ONRowców – do sali Instytutu Technologicznego wrzucono butelki z cuchnąca cieczą i kamienie, które raniły kilku uczestników. Zainterweniowała milicja robotnicza, która umożliwiła dalsze prowadzanie odczytu. Dla części uczestników zjazdu lwowskiego onrowski incydent nie był końcem nieprzyjemności – Henryk Dembiński, lewicowy działacz społeczny i publicysta (jeden z inicjatorów zjazdu), został ponownie aresztowany za działalność komunistyczną; kilku innych uczestników zwolniono z pracy. Andrzeja Pronaszkę – odpowiedzialnego za odczyt „Sztuka plastyczna” – publicznie zganiono na łamach polskiej prasy, natomiast Bronisława Dąbrowskiego uznano za „skreślonego z listy zespołu [lwowskiego] Teatru Wielkiego” w prasie lokalnej. Dużą uwagę poświęcono postaci Wincentego Rzymowskiego – członka Akademii Literatury, współredaktora „Kurjera Porannego”. „Tygodnik Bydgoski” (129/1936) pyta retorycznie: 
„Czy polska opinja publiczna nie dokona tak chwalebnego czynu, jak oczyszczenie polskiej publicystyki z takich czerwonych chwastów w rodzaju Rzymowskiego? Czy władze nasze będą tolerować przysięgłych bolszewików na fotelach Polskiej Akademii Literatury? Czy wolno polskiemu »akademikowi« plwać publicznie na sutanny księży i mundury naszej armji narodowej? Taki skandal, aby urzędowi »akademicy« […] urządzali »kongresy pracowników kultury« powinien się skończyć! [4]”.
Przez kilka tygodni w prasie endeckiej i narodowej trwa zajadła krytyka na temat Zjazdu Lwowskiego. Oprócz dyskusji na temat zasadności jego organizacji (wg endeków – nie było takiej potrzeby) i rzekomym pohańbieniu lwowskiego Teatru Wielkiego komunizmem. Skupiano się również na niebezpiecznym, bo międzynarodowym i antyfaszystowskim charakterze wydarzenia, nieodpowiednich patronach (mowa była głównie o Maksymie Gorkim) oraz na fakcie, że zebrani zamiast odśpiewania „Boże coś Polskę”, zaintonowali „Międzynarodówkę”. Sanacyjny rząd zainterweniował w sprawie apeli „o ukrócenie skandalu” – uczestniczki i uczestnicy Zjazdu już nigdy nie spotkali się w tym samym gronie, a prześladowania zorientowanych lewicowo twórczyń i twórców przybrały na sile. 

Co ciekawe, sam Zjazd był również krytykowany z pozycji lewicowych – komitet organizacyjny ZPK ze względów partyjnych celowo pominął kilka istotnych nazwisk dla lewicowej kultury polskiej, w tym Juliana Tuwima, Tadeusza Boy-Żeleńskiego, Marię Dąbrowską czy Antoniego Słonimskiego. 





[1] J. Bartosz, Kultura w cieniu Brześcia i Berezy, „Tygodnik Przegląd”, 16-05-2016, wyd. internetowe, https://www.tygodnikprzeglad.pl/kultura-cieniu-brzescia-berezy/ [dostęp: 07-09-2018].

[2] B. Dąbrowski, Lwowski Zjazd Pracowników Kultury (wspomnienia uczestnika), [w:] Kultura Polski Ludowej, red. T. Galiński, Państwowe Wydawnictwa Ekonomiczne, Warszawa 1966, s. 61.
[3] Ibid., s. 62.
[4] S. Strąbiński, Dwojaka miara. Małych komunistów się wiesza, wielcy są… członkami Polskiej Akademji Literatury., „Dziennik Bydgoski”, nr 129, 04-06-1936, s. 1-3.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz